Kilkunastu pracowników ma stwierdzonego koronawirusa, po prostu już opadają z sił.
Pracujemy dosłownie całą dobę. Mamy pod opieką osoby starsze, schorowane, niewstające z łóżek, wymagające przewijania, karmienia, bliskiego kontaktu. Cały czas boimy się, że ich zarazimy. A do tego zaczyna nam po prostu brakować sił, jesteśmy osłabieni, jest nas za mało.
Mówi Ewa Goździewcz, dyrektorka ośrodka.
Pracownicy nie mogą odejść od łóżek. Dyrektorka ośrodka prosi o zastępstwo dla chorego personelu.
Nie możemy odejść od łóżek podopiecznych, ale podchodząc do nich ryzykujemy ich życie. Stosujemy wszelkie środki ochrony, ale to po prostu szaleństwo, że się nimi opiekujemy w takim stanie.
O wsparcie ośrodka prosi też Radosław Kołaciński, dyrektor szpitala w Kaliszu.
Największym problemem jest wycieńczenie tamtejszych pracowników medycznych, których nie ma kto zmienić. Ten problem rozumiemy doskonale w szpitalu, gdzie nie ma połowy naszych pielęgniarek. Są na kwarantannie, zwolnieniach lekarskich bądź opiekują się małymi dziećmi. Mimo że mamy dużo mniej pacjentów, listę dyżurową układamy z dużymi problemami. Albo też nie jesteśmy w stanie ułożyć jej wcale.
czytamy w komunikacie szpitala.
Naszym priorytetem jest zapewnienie prawidłowego funkcjonowania szpitala i ratowania życia mieszkańcom naszego regionu w tym trudnym czasie epidemii, jednak robimy co w naszej mocy, aby wspierać inne ośrodki.
Dodaje dyrektor kaliskiego „okrąglaka”.
Kwarantanna w „Salusie” trwa od minionego czwartku, po tym jak stwierdzono koronawirusa u jednej z pacjentek, która trafiła tam z oddziału udarowego szpitala w Kaliszu. Mimo zaostrzonych środków bezpieczeństwa, doszło do kolejnych zakażeń, również wśród personelu. Obecnie pracuje tam 10 pielęgniarek, pielęgniarz, opiekunki medyczne oraz lekarz, zastępca oddziałowej, kierownik fizjoterapii, dyrektor i salowe. Oni także są zarażeni.
Na razie zmarła jedna podopieczna ośrodka. Pracownicy obawiają się jednak kolejnych zgonów.