Dla Kewina Prymasa to ogromny sukces i potwierdzenie, że ciężka praca i konsekwencja w treningach przynoszą efekty.
To bardzo fajne uczucie. W naszym klubie mamy już kilku chłopaków, którzy zdobywali tytuł mistrza Polski, więc tym bardziej cieszę się, że mogę do nich dołączyć. To super sprawa i mam nadzieję, że nie ostatni raz dane mi będzie to przeżyć - mówi zawodnik.
Jak sam przyznaje, poziom zawodów był wysoki, a rywalizacja zacięta.
To były bardzo szerokie mistrzostwa, startowało ponad 230 zawodników i zawodniczek. Wielka hala, ważenie, ceremonia otwarcia, dużo emocji i dużo walk. Musiałem stoczyć cztery pojedynki – walka po walce, potem półfinał i finał. Wszystko zorganizowane na naprawdę wysokim poziomie - mówi Kewin Prymas.
Zdobycie tytułu mistrza Polski Wojska Polskiego i Służb Mundurowych to dla niego potwierdzenie, że jest na dobrej drodze. W jego ocenie sukces nie jest dziełem przypadku - to efekt miesięcy przygotowań, godzin spędzonych na sali treningowej i przemyślanej strategii. W każdej walce musiał zachować chłodną głowę, kontrolować emocje i działać z pełnym skupieniem.
Jak przyznaje, udział w zawodach tej rangi to nie tylko sprawdzian umiejętności, ale też ogromna lekcja charakteru. W turnieju, w którym rywalizowało ponad dwustu zawodników z całej Polski, liczyła się nie tylko technika, ale także determinacja i odporność psychiczna.
Nie zabrakło też trudnych momentów. Jednym z nich była kontuzja, której doznał w trakcie jednej z walk. Mimo bólu i ryzyka, zdecydował się kontynuować rywalizację.
Pierwsza myśl była taka, żeby odpuścić, ale coś z tyłu głowy podpowiadało mi, żeby walczyć dalej. Wiedziałem, że zostały tylko dwie rundy i że muszę dokończyć to, co zacząłem - dodaje Kewin Prymas.
Złoto już ma, ale nie zwalnia tempa. W sobotę, 11 października, w Krakowie Kewin Prymas stoczy kolejny pojedynek - tym razem z Arturem Chrabotą, w formule K1.