Niby bio, a jednak szkodzi. Szczególnie zwierzętom. Mowa o wyrzucanych - coraz częściej - do lasów resztkach jedzenia.
Uczulam na to, by wszelkiego rodzaju odpadów kompostowych nie wyrzucać do lasów. Po to mamy segregację śmieci, kompostowniki, odpady bio, by można je było w racjonalny sposób wyrzucić. Zdarza się, że w tym kompostowniku wyrzucamy też resztki jedzenia, czy są to skorupki jajek, czy inne resztki to zwierzęta - mając naturalny instynkt - przychodzą do tego jedzenia. To jest to, z czym walczy się w parkach narodowych i w otulinach miast. Jeżeli ludzie wyrzucają resztki jedzenia to wiadomym jest, że przyjdą do tego zwierzęta. I teraz my przyzwyczajamy je do naszej obecności i do tego, że je w ten sposób dokarmiamy, co jest dla nich niekoniecznie zdrowe. Pozbawiamy je tym samym wszelkiego rodzaju instynktów. Teoretycznie przyroda ma rządzić się swoimi prawami, a my w nią ingerujemy, bo podajemy im to jedzenie i uzależniamy zwierzęta od nas. Łatwiej jest przecież podejść w dane miejsce wiedząc, że jest tam jedzenie, niż je upolować - mówi leśnik, Joanna Oleszyńska - Niżniowska.
Każda wyrzucona przez nas pestka, czy ogryzek to też INGERENCJA w świat przyrody.
W zależności od tego, co wyrzucimy - taką szkodę też wyrządzamy. Te śmieci bio - ogryzki, pestki i inne tego typu rzeczy. Nie wyrzucajmy właśnie tego w lesie, bo to ingerencja w przyrodę. Jeśli my, idąc na spacer wyrzucimy dajmy na to ten ogryzek, czy pestkę to zawsze możemy zostawić po sobie ten ślad i będzie to gatunek obcy w tym lesie. W lasach nektarynka naturalnie nie rośnie, ale nigdy nie wiemy, czy akurat to miejsce, te warunki nie sprawią, że ta pestka w tym miejscu wyrośnie - dodaje Joanna Oleszyńska - Niżniowska.
Wybierając się na spacer do lasu dobrze jest mieć pod ręką papierową torbę, by zabrać to - co tam znaleźć się nie powinno.
Moja propozycja jest taka, że jeżeli tych śmieci nie jest wiele to po prostu zachowajmy się przyzwoicie i je pozbierajmy. Ja wiem, że KTOŚ je wyrzucił i głupio jest po kimś sprzątać, ale ja wychodzę z założenia, że jak wezmę ten ogryzek czy butelkę do domu, wyrzucę do kosza coś co leżało tam już jakiś czas, to jak następnym razem pójdę tą drogą to nie będę się już denerwować, że są tam śmieci - mówi leśnik.
Nawet wyrzucony przez nas ogryzek jabłka rozkłada się przez około pół roku. Nie wspominając o plastikowej butelce, czy innych - sztucznych tworzywach.
Tylko w ubiegłym roku Nadleśnictwo Przedborów wydało 34 tysiące złotych na posprzątanie NASZYCH śmieci.