Wolnych miejsc na oddziałach covidowych praktycznie nie ma.
Jak mówi rzecznik szpitala - Adam Stangret - tu sytuacja jest dynamiczna i bardzo zmienna.
Zdarzają się dni, że mamy kilka wolnych miejsc, ale są one szybko zapełniane. Sytuacja nie jest dobra. Chorych, wymagających szpitalnego leczenia jest bardzo dużo. Niestety wielu z nich umiera. Ale też - i to jest dobra wiadomość - wielu zdrowieje. Łóżek dla zakażonych mamy ponad 200. Praktycznie, z wyłączeniem kilku newralgicznych oddziałów- takich jak ginekologia czy oddziały dziecięce - reszta szpitala jest covidowa. Są pojedyncze łóżka dla pacjentów bez koronawirusa na kardiologii i chirurgii - przygotowane dla stanów ostrych, zagrażających życiu.
Od kilku tygodni niezmienne jest natomiast to, że na covidowe oddziały trafiają coraz młodsi pacjenci.
- To głownie ludzie w średnim wieku, nierzadko w ciężkim stanie - dodaje Stangret.
Trudno powiedzieć, czy to efekt tego, że zmutowany wirus jest bardziej niebezpieczny, czy tego, że jednak część starszej części społeczeństwa jest już po szczepieniach. A może to jedno i drugie. W każdym razie - faktycznie młodszych pacjentów mamy dużo. To ludzie młodzi, w średnim wieku. I wielu z nich w naprawdę ciężkim stanie, wymagających leczenia respiratorowego.
Pobyt pacjentów na oddziałach covidowych jest co najmniej kilkudniowy. Z reguły jednak leczenie trwa dłużej.
Niedawno szpital opuścił mężczyzna, który z covidem walczył przez siedem tygodni.
W naszym regionie łóżka dla pacjentów z koronawirusem mają szpitale w Pleszewie, Ostrzeszowie, Krotoszynie i Kępnie.